8.10.2021

Ceny stali w Polsce w importowej pułapce. I dlatego nie spadną

Według rynkowych analityków ceny stali i wyrobów stalowych w najbliższych miesiącach nie spadną. Zaś w Polsce i całej UE mogą jeszcze bardziej wzrosnąć – przez pułapkę importową, jaką sami na siebie zastawiliśmy. Przy czym Polska jest pod tym względem w dużo trudniejszej sytuacji niż wiele innych krajów UE, np. Niemcy czy Włochy. Ale o tym za chwilę.

Ceny stali i wyrobów stalowych w ostatnich miesiącach zwariowały.  Jak odnotował w swej analizie Polski Instytut Ekonomiczny (tę analizę przytaczamy na końcu w całości), w Polsce ceny prętów zbrojeniowych wzrosły o ponad 200 proc. w porównaniu do początku zeszłego roku, ceny blachy gorącowalcowanej i kształtowników o ponad 250 proc., a blachy zimnowalcowanej o około 350 proc. Dlaczego tak się stało? Przyczyn jest kilka. Po pierwsze unijne huty w poprzednich latach zmniejszały produkcję. Najpierw ze względu na bardzo wysokie ceny energii w UE (spowodowane unijną polityką klimatyczną), przez które przegrywały z tańszą stalą spoza Unii Europejskiej. Zaś potem, w 2020 r., w związku ze spowodowanym pandemią kryzysem. Przez pandemię unijne huty ograniczyły w zeszłym roku produkcję o 15 mln ton. Gdy zaś w 2021 r. nastąpiło gospodarcze odbicie i produkcja zaczęła szybko rosnąć, gwałtownie zaczął zwiększać się też popyt na stal i wyroby stalowe. W pewnym momencie ich podaż przestała nadążać za popytem na nie. Szczególnie w UE, gdzie z jednej strony w poprzednich latach zmniejszono produkcję stali (także poprzez zamykanie pieców), której nie da się szybko zwiększyć. A z drugiej strony na import stali i wyrobów stalowych spoza UE zostały nałożone (od 2018 r.) wysokie cła – by chronić unijnych producentów przed tańszą konkurencją spoza Unii Europejskiej.  Na dodatek kraje, które zaopatrywały dotychczas kraje unijne w stal i wyroby stalowe, ograniczyły ich eksport (w tym do UE), bo im też zaczęło tych produktów brakować. Tak zrobiły m.in. Rosja oraz Chiny, największy producent stali na świecie (na Chiny przypada ponad połowa światowej produkcji stali).

W ślad za dużym wzrostem popytu na stal bardzo podrożała też ruda żelaza. I tym sposobem ceny stali i wyrobów stalowych wystrzeliły w górę. Najbardziej w tych krajach, w których były ich największe niedobory. A największe niedobory były w państwach najbardziej uzależnionych od importu stali i wyrobów stalowych, państwach, które w najmniejszym stopniu pokrywały swe zapotrzebowanie na nie własną, krajową produkcją. Jednym z tych krajów jest, niestety, Polska.

Jak wynika z danych Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej, w pierwszym półroczu 2021 r. aż 80 proc. zużycia wyrobów stalowych w Polsce pokrywał import (w przypadku wyrobów płaskich było to jeszcze więcej: aż 94 proc.). Ich import spoza UE do naszego kraju wzrósł w pierwszych sześciu miesiącach tego roku aż o 42 proc., sięgając 2,15 mln ton. Z tego  822 tys. ton sprowadziliśmy z Rosji, 710 tys. z Ukrainy, 141 tys. ton z Białorusi, 79 tys. ton z Mołdawii, 78 tys. z Indii, 74 tys. z Korei Południowej, 57 tys. t z Turcji, 54 tys. z Serbii, 41 tys. z Chin, a 26 tys. z Wielkiej Brytanii.

Co gorsza, od lat udział importu w zużyciu stali i wyrobów stalowych w Polsce rośnie, a w tym roku wzrósł do rekordowo wysokiego poziomu. Bo ich nasza krajowa produkcja rosła dużo wolniej niż popyt na nie.  Według danych Polskiej Unii Dystrybutorów Stali w pierwszym półroczu 2021 r. produkcja stali surowej wzrosła w Polsce o 6,9 proc., a zużycie stali w naszym kraju o 22,7 proc. (w porównaniu do pierwszego półrocza 2020 r.). W tym okresie zużycie stali w Polsce wyniosło 7,7 mln ton, a jej krajowa produkcja 3,9 mln, z czego 2,8 mln ton wyeksportowaliśmy. Z krajowej produkcji poszło więc na polski rynek tylko 1,1 mln ton. Tym sposobem import stali do naszego kraju sięgnął w pierwszym półroczu tego roku aż 6,6 mln ton i krajowa produkcja była mniejsza od niego o 2,7 mln ton.

Co będzie dalej? Analitycy, m.in. z S&P Platts i Moody’s, wskazują, że wysoki popyt na metale (w tym stal) na świecie, a w ślad za nim ich obecne, wysokie ceny na światowych rynkach, utrzymają się co najmniej do 2-3 kwartału 2022 r. W Unii Europejskiej sytuację będzie pogarszać – jak wskazuje Polska Unia Dystrybutorów Stali – unijna polityka klimatyczna, na mocy której huty stali w UE, jak i elektrownie węglowe i gazowe (huty potrzebują do produkcji także dużo prądu), muszą płacić za emisję dwutlenku węgla (poza UE producenci stali i elektrownie za to nie płacą lub płacą dużo mniej). Tymczasem opłaty za tę emisję wzrosły w Unii Europejskiej od zeszłego roku o 100 proc. I mają dalej rosnąć – w ślad za planowanym dalszym zaostrzaniem unijnej polityki klimatycznej. To oznacza, że koszty produkcji stali w UE w ostatnich miesiącach mocno wzrosły i wzrosną jeszcze bardziej. I wtedy import stali spoza UE do krajów unijnych znów się zwiększy. W ślad za tym jeszcze bardziej wzrośnie zależność Unii Europejskiej od importu wyrobów stalowych i podatność na zmiany ich cen na światowych rynkach. To w szczególności dotyczyć będzie Polski, która jest – jak już pisaliśmy – jednym z krajów najbardziej uzależnionych od importu stali. Choć jeszcze 15 lat temu byliśmy w zupełnie innej sytuacji. Według danych Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej w 2004 r. udział importu wyrobów stalowych w ich krajowym zużyciu w Polsce wynosił jedynie 43 proc. Potem cały czas rósł, by w pierwszym półroczu 2021 r. sięgnąć 80 proc.

Pozostaje pytanie, dlaczego Polska tak bardzo uzależniła się od importu stali, dlaczego coraz mniejszą część zapotrzebowania na nią pokrywa krajową produkcją? Dlaczego dużo lepszą sytuację pod tym względem mają np. Niemcy, które przecież mają dużo wyższe koszty pracy niż Polska? Dlaczego Niemcy mają 4-krotnie większą produkcję stali niż Polska, a Włochy – ponad dwukrotnie większą?

To temat na osobny artykuł. A na razie wspomnę tylko o niektórych przyczynach takiego stanu rzeczy. Po pierwsze Polska, negocjując przystąpienie do UE, dała na sobie wymusić zobowiązanie do znaczącego zmniejszenia produkcji stali. Po drugie, w Polsce ceny energii elektrycznej dla przemysłu od dłuższego czasu są wyższe niż w wielu krajach unijnych, wyższe niż m.in. w Niemczech, gdzie robi się wszystko, by ceny energii dla przemysłu były na możliwie niskim poziomie. Niemcy na to stać, bo są dużo bogatsze od nas. Pisałem o tym więcej w artykule dla popularnego portalu ekonomicznego Obserwatorfinansowy.pl:

https://www.obserwatorfinansowy.pl/forma/analizy-debata/analizy/wspolnota-bez-wegla-i-stali/

Na koniec przytaczamy bardzo ciekawą analizę na temat cen stali, autorstwa analityków Polskiego Instytutu Ekonomicznego (zamieszczoną w wydaniu „Tygodnika Gospodarczego PIE” z 23 września):

„Sytuacja na rynkach surowcowych w ostatnich miesiącach została nazwana surowcową hossą, a wielu analityków prognozuje jej długie trwanie. Szczególnie dotyczy to stali i rudy żelaza. Ceny wyrobów hutniczych w ostatnich kilku miesiącach znacząco wzrosły: prętów do ponad 200 proc. w porównaniu do ceny z 1. tygodnia 2020 r., blachy gorącowalcowanej i kształtowników do ponad 250 proc., a blachy zimnowalcowanej do poziomu ok. 350 proc. W ostatnich tygodniach zaobserwowano zatrzymanie wzrostów i stabilizację cen na tych rekordowo wysokich poziomach. Również ruda żelaza, będąca głównym składnikiem kosztowym produkcji stali, wzrosła w 2021 r. o 106 proc.

Wysokie poziomy cen i dynamika ich wzrostu napędzane są rosnącym popytem na stal w największych gospodarkach, a w szczególności w Chinach, które odpowiadają za około 75 proc. globalnego popytu na rudę żelaza. Na rynku polskim wzrosty cen spowodowane są głównie niedoborem podaży.

Niektóre branże, jak np. AGD, wskazują braki surowców jako jedną z głównych przeszkód w rozwoju produkcji. Obecną sytuację na rynku stali obrazuje również zestawienie danych z produkcji ze zużyciem jawnym, które wzrosły w kwietniu br. odpowiednio o 8 proc. i 49 proc. w stosunku do kwietnia 2020 r. W tym miesiącu zużycie jawne stali w Polsce było najwyższe od maja 2018 r. i wyniosło 1351 ton. Odbudowująca się po pandemii polska gospodarka zużywa więcej stali niż przed pandemią, a jej zapotrzebowanie jest dwa razy większe niż bieżąca produkcja. Popyt na stal rośnie w budownictwie oraz w przemyśle, w którym jest intensywnie wykorzystywana m.in. do produkcji sprzętu AGD czy w motoryzacji.

Niedobory stali w Europie i w Polsce mają także inne źródła. Produkcja stali w UE w latach 2016-2018 była pod szczególnie dużą presją importu. W 2018 r. zaimportowano ponad 34 mln ton, przy jednocześnie spadającej produkcji europejskiej. Europejscy producenci zrzeszeni w Eurofer wnioskowali o nałożenie środków ochrony rynku przez Komisję Europejską, które zostały wprowadzone od połowy 2018 r. Wywołany tym spadek importu nie przyniósł oczekiwanej zmiany, gdyż słabnące zużycie stali, w szczególności w przemyśle motoryzacyjnym i niepewność popytu wymusiły na hutach dalsze obniżenie produkcji. Krótkotrwały optymizm na początku 2020 r. został zgaszony przez rozwój pandemii i jeszcze większe redukcje zużycia, przestoje, zakłócenia łańcuchów dostaw. W tym okresie huty dokonały kolejnych znaczących cięć mocy produkcyjnych, niektórych ostatecznie (np. w Krakowie). Zmiany w potencjale wytwórczym są bardzo powolne i charakteryzują się dużą bezwładnością. Również skutki środków ochronnych można zaobserwować jedynie w dłuższym okresie.

W czasie szybko budzącego się popytu na stal w Chinach już w połowie 2020 r. rynek stali w Europie również zaczął się odradzać. Wprowadzane blokady miały najmniejszy wpływ na branże produkcyjne zużywające stal. Obniżone zdolności produkcyjne napotykały na liczne przeszkody: ograniczenia dla pracowników, pozyskanie surowców na bardzo konkurencyjnym rynku (Europa spóźniona w stosunku do Chin), rosnące koszty i opóźnienia w transporcie morskim, w efekcie czego duża część potencjału nie została uruchomiona. Rosnące zapotrzebowanie przemysłu tym samym nie mogło być zaspokojone przez lokalnych producentów. Niedobory pogłębiane są przez aktualnie obowiązujących aż 17 różnych rodzajów instrumentów ochronnych na wyroby stalowe, które znacząco ograniczają możliwość uzupełnienia braków importem.

Przykładem są cła w wysokości 25 proc. na wyroby stalowe nałożone na państwa wymienione w załączniku do rozporządzenia – aktualnie Komisja Europejska przedłużyła okres ich obowiązywania o kolejne 3 lata. Ponadto, cła antydumpingowe obowiązujące dla importu poszczególnych grup asortymentowych, w wielu przypadkach przewyższają poziom 25 proc., a naliczane są niezależnie od dostępności kontyngentów. I tak najdotkliwsze są cła antydumpingowe na blachy gorącowalcowane: z Chin do 35,9 proc., z Rosji do 96,5 EUR/t, z Brazylii do 63 EUR/t, z Ukrainy 60,5 EUR/t, z Turcji do 7,6 proc. oraz cła na blachy zimnowalcowane, ocynkowane czy powlekane.

To spowodowało gwałtowny wzrost cen oraz obniżenie zapasów magazynowych przez dystrybutorów i finalnych odbiorców do historycznie najniższych stanów, bez możliwości ich uzupełnienia.

Poziom odbicia na rynku stali, po kryzysie związanym z pandemią, zaskoczył rynek i firmy. Radykalny wzrost cen to reakcja na wzmożony popyt, niedobory i ograniczone dostawy.

Przekłada się to na ożywienie krajowego rynku – wysokie zyski determinują również wzrosty wycen giełdowych producentów. Kontynuacja ograniczeń handlowych zwiększa konkurencyjność europejskich producentów stali, utrwala jednak niedobory i utrzymywać będzie presję na wzrost cen, co ma negatywny wpływ na przedsiębiorstwa produkcyjne kolejnych szczebli przetwórstwa”.