Ryszard Florek o tym, czego najbardziej potrzebuje polska gospodarka
– Najważniejszą sprawą jest obecnie wprowadzenie jak najszybciej podatku estońskiego dla wszystkich, bez żadnych ograniczeń, a także zapewnienie równych szans konkurowania polskim firmom – powiedział Ryszard Florek, prezes i współwłaściciel firmy Fakro, w wywiadzie dla jednego z najpopularniejszych w Polsce portali gospodarczych – Wnp.pl.
Podatek estoński polega na tym, że firma nie płaci podatku dochodowego od tej części swych zysków, którą przeznacza na inwestycje. To rozwiązanie ma zachęcić firmy do inwestowania, bo ich inwestycje są kołem zamachowym gospodarki. To szczególnie ważne w Polsce, bo nasz kraj od wielu lat ma dużo niższy wskaźnik inwestycji niż kraje zachodnie, a jeśli uwzględni się inwestycje firm, to ta różnica jest jeszcze większa, na naszą niekorzyść, oczywiście.
Polska wprowadziła podatek estoński od tego roku, ale tylko dla części firm, dla małych i średnich, których roczne przychody nie przekraczają 100 mln zł i które spełniają też szereg innych warunków (jednym z nich jest to, by udziałowcami spółki były wyłącznie osoby fizyczne).
Tymczasem największe znaczenie dla polskiej gospodarki mają inwestycje dużych firm. Bo to one najbardziej przyczyniają się do wzrostu wartości dodanej i innowacyjności polskiej gospodarki, do jej rozwoju, do wzrostu eksportu.
Dlatego postuluje się, by podatkiem estońskim objąć wszystkie firmy, także te duże, nie ograniczając tego żadnymi warunkami. Od przyszłego roku polski rząd chce znacznie rozszerzyć grono firm, które będą mogły skorzystać z tego rozwiązania. Ma być zniesiony m.in. limit przychodów firm, do których adresowany jest podatek estoński. To oznacza, że będą miały możliwość wybrania go także duże firmy. Jednak wciąż nie będą mogły korzystać z niego wszystkie przedsiębiorstwa, nadal trzeba będzie spełniać określone warunki. W dalszym ciągu będą więc ograniczenia w korzystaniu z niego.
Portal Wnp.pl zapytał Ryszarda Florka o fundusze unijne dla Polski, w kontekście zagrożenia utraty przez nas kraj środków w ramach tzw. Krajowego Planu Odbudowy. – Niechętnie wypowiadam się o polityce – odpowiedział prezes Fakro portalowi Wnp.pl. – W mojej ocenie w tej chwili rząd koncentruje się przede wszystkim na dzieleniu biedy. Ja chciałbym, aby poświęcił odrobinę uwagi i czasu na tworzenie bogactwa przez usuwanie barier, które stoją na drodze polskich firm.
Powiedział też, że jest przeciwnikiem funduszy unijnych przeznaczanych dla firm. Bo jego zdaniem dotacje z UE dla przedsiębiorstw bardziej szkodzą gospodarce niż jej pomagają. Według niego firmy przyzwyczajają się do nich i zamiast rozwijać produkcję, „uczą się wypełniać wnioski unijne, uzależniając się od kroplówki z Unii”. – Niestety, często się zdarza, że gdy kończą się unijne pieniądze, kończy się i firma – dodał w rozmowie z Wnp.pl.
Niektórzy ekonomiści wskazują też, że fundusze unijne dla firm zakłócają rynek, tworzą na nim nierówne warunki konkurowania, bo firma, która otrzyma dotację, jest w lepszej sytuacji niż ta, która jej nie dostanie.
W opinii Ryszarda Florka Polska poradziłaby sobie i bez funduszy unijnych, gdyby wykorzystała swoje rezerwy tkwiące w jej kapitale społecznym, gdyby państwo nie blokowało rozwoju polskich firm, gdyby robiło to, „co do niego należy”.
W tym kontekście jako najważniejsze wymienił jak „najszybsze wprowadzenie podatku estońskiego dla wszystkich firm i bez żadnych ograniczeń”, a także „zapewnienie równych szans konkurowania polskim firmom”. Wyjaśnił, że chodzi mu w tym przypadku o poprawienie prawa antymonopolowego i „dopracowania zakazu nadużywania pozycji dominującej”. Nasze rozwiązania prawne w tej dziedzinie zdaniem Ryszarda Florka należą do najgorszych w Europie. Prezes Fakro podkreślił, że polskie firmy muszą konkurować o rynek z kilkadziesiąt, a często kilkaset razy większymi koncernami zagranicznymi. Dysponującymi nie tylko dużo większym kapitałem, ale też potężną przewagą, wynikającą z efektu skali. Przedsiębiorca wskazał, że w Polsce nie mamy jeszcze globalnych koncernów, czyli takich, które miałyby swoje sieci dystrybucji, biura sprzedaży i dostęp do lokalnych konsumentów w co najmniej 10 krajach na świecie. Dania ma tego typu koncernów kilkadziesiąt, choć jest krajem kilkakrotnie mniejszym od Polski.
Według Ryszarda Florka dopóki nie będziemy mieć takich firm, dopóty będziemy tkwić na etapie średniego rozwoju i nie będziemy skracać dystansu dzielącego nas od bogatych krajów Zachodu. Do tego, żeby one u nas powstawały, potrzebne jest w ocenie prezesa Fakro jak najszybsze uwolnienie polskiej gospodarki, zniesienie barier blokujących rozwój polskich firm, ale też ich wsparcie ze strony konsumentów, którzy wybierając produkty i usługi rodzimych przedsiębiorstw, pomogliby im zgromadzić środki na inwestycje w rozwój eksportu.
Przedsiębiorca wskazał też, że niezbędne jest również zaangażowanie państwa, polegające na tym, by przepisy chroniące konkurencję rzeczywiście działały i chroniły polskie przedsiębiorstwa. Przykładem takich działań jest w jego ocenie podatek cyfrowy oraz podatek handlowy. Jednak Ryszard Florek zaznacza, że takie rozwiązania (zmniejszające przewagę globalnych koncernów, która wynika z korzyści skali), należy wprowadzić we wszystkich branżach. Bo dopiero wtedy można byłoby mówić „o równych szansach konkurowania i rozwoju polskich firm na skalę globalną”.
Na podstawie: Wnp.pl
Więcej: https://www.wnp.pl/finanse/ryszard-florek-rzad-dzieli-biede-fundusze-unijne-sa-szkodliwe,498964.html