Kraje z silnym przemysłem szybciej wychodzą z kryzysu
Kraje z dużym udziałem przemysłu w gospodarce poradziły sobie z wywołanym pandemią kryzysem dużo lepiej niż państwa z niewielkim sektorem przemysłowym. To główna teza artykułu pt. „Nie czas na postindustrialną gospodarkę. Przemysł leczy”, który ukazał się w weekendowym wydaniu „Dziennika Gazety Prawnej”.
Autor tego tekstu, Piotr Wójcik, zaczyna od tego, że wartość produkcji sprzedanej polskiego przemysłu wzrosła w czerwcu aż o 18 proc. (w porównaniu do tego samego miesiąca w zeszłym roku). I rośnie ona w dwucyfrowym tempie już od czterech miesięcy. Wójcik podkreśla, że „produkcja przemysłowa ciągnie polską gospodarkę i to właśnie dzięki niej już w tym roku możemy nadrobić pandemiczne zaległości”.
„Nie po raz pierwszy okazało się, że nie czas na „gospodarkę postindustrialną” i żaden nadchodzący przełom technologiczny lub społeczny nie może zajść bez udziału przemysłu” – czytamy dalej w artykule opublikowanym w „DGP”. „Państwom Europy Południowej nadrobienie pandemicznych strat może zająć dwa lata. W Korei Południowej właściwie nie ma już śladu po koronawirusowym kryzysie gospodarczym. Na koniec I kwartału 2021 r. jej PKB nieznacznie przebiło poziom z końca 2019 r.”
Z czego bierze się ta różnica? Zdaniem dziennikarza „DGP” wynika to z faktu, że w Korei Południowej na przemysł przypada 30 proc. tamtejszego PKB, a we Włoszech, Hiszpanii i we Francji udział przemysłu w gospodarce jest o połowę mniejszy. Tymczasem usługi w okresie pandemii ucierpiały dużo bardziej niż przemysł i wciąż popyt na nie jest mniejszy niż przed pandemią. Mało tego, przemysł ma się dziś lepiej niż w okresie przedpandemicznym, bo to, czego ludzie nie wydają na usługi, przeznaczają w dużej części na zakup różnych produktów. Np. na materiały potrzebne do remontu domu lub mieszkania czy nowy sprzęt AGD.
Przemysł Korei Południowej, bardzo nowoczesny, rozwinięty i nastawiony na rynki zagraniczne, bardzo na tym korzysta: koreański eksport jest już wyższy niż przed pandemią.
W tekście „DGP” wymieniony jako przykład pozytywnego wpływu przemysłu na gospodarkę jest także Tajwan, który notuje obecnie największy (sięgający 9 proc.) wzrost gospodarczy na świecie. Zaś w zeszłym roku jego PKB wzrósł prawie o 4 proc. – podczas gdy większość krajów na świecie doświadczyła recesji. Na Tajwanie przemysł ma jeszcze większy udział w PKB niż w Korei Południowej: aż 33 proc. A obecnie tamtejsze firmy produkcyjne otrzymują tyle zamówień, że nie nadążają z ich realizacją. „Tajwan niemal zmonopolizował wytwórstwo półprzewodników niezbędnych do produkcji elektroniki oraz samochodów” – czytamy w „DGP”. „Nic więc dziwnego, że klienci ustawiają się po nie w kolejce. Niemiecki minister gospodarki Peter Altmeier osobiście interweniował u swojego tajwańskiego odpowiednika, by ten skłonił firmę TSMC do zwiększenia produkcji chipów”.
Jednak tajwański przemysł to nie tylko półprzewodniki. Bo z Tajwanu pochodzą takie wielkie międzynarodowe koncerny i marki, jak Foxconn (największy na świecie producent urządzeń elektronicznych), Asus i Acer (oba należą do pięciu największych w skali globu producentów laptopów i komputerów), HTC (smartfony), Giant czy Merida (rowery).
Takimi koncernami może też pochwalić się Korea Południowa, z której wywodzą się m.in. Samsung, LG, Hyundai i Kia. I zarówno Korea Płd., jak i Tajwan, zawdzięczają swe bogactwo w dużym stopniu właśnie licznym rodzimym, należącym do światowej czołówki koncernom. To ważna lekcja dla Polski, która takich koncernów – tej wielkości i pozycji na światowym rynku – wciąż nie ma. Dlaczego tak jest? O tym już w naszym serwisie pisaliśmy i będziemy jeszcze pisać.
Jacek Krzemiński