19.10.2021

Można zahamować wzrost cen energii w Polsce. Jak?

Odpowiedzi na tytułowe pytanie poświęcimy cały cykl artykułów, bo tych odpowiedzi jest wiele. Cykl zaczynamy od omówienia ogłoszonych dziś propozycji Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW).

W swym dzisiejszym komunikacie na ten temat PSEW przypomina, że w przyszłym roku ceny energii elektrycznej dla gospodarstw domowych w Polsce mogą wzrosnąć o ponad 20 proc.

„Ceny energii elektrycznej gwałtownie rosną w całej Europie” – pisze Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej. „W Polsce we wrześniu średnia cena megawatogodziny na Towarowej Giełdzie Energii kształtowała się na poziomie 465,70 zł/MWh wobec 383,42 zł/MWh w sierpniu. W sumie od stycznia stawki wzrosły o 77 proc., kiedy to koszt był na poziomie 262,81 zł/MWh. Według analiz Polacy powinni uzbroić się w cierpliwość, ponieważ ten trend w najbliższych miesiącach może się nadal utrzymywać. To efekt drożejących: paliw kopalnych, takich jak gaz (importowany) i węgiel oraz uprawnień do emisji dwutlenku węgla (za które trzeba płacić wytwarzając energię z węgla i gazu), a także niewykorzystywanego potencjału produkcji energii ze źródeł odnawialnych, w tym najtańszych źródeł wiatrowych”.

Jak zahamować wzrost cen energii elektrycznej w Polsce? Zdaniem PSEW najlepszym na to sposobem byłoby stworzenie jak najlepszych warunków rozwoju energetyki odnawialnej. „Szczególnie dla farm wiatrowych na lądzie i na morzu, które w ostatnich latach stały się najtańszym źródłem energii w Polsce” – czytamy w komunikacie PSEW. „Usunięcie barier dla budowy nowych farm wiatrowych może w przyszłości pomóc wyhamować wzrosty cen energii. Główną przeszkodą jest obecnie tzw. ustawa odległościowa, która od roku czeka na nowelizację. Proponowane w przygotowanej przez rząd nowelizacji zmiany mają złagodzić wprowadzoną w 2016 r. tzw. zasadę 10 H, czyli przepis, zgodnie z którym odległość wiatraka od zabudowy czy terenów chronionych wynosić ma nawet do 2 km (od red. zasada 10H oznacza, że odległość wiatraka od budynków mieszkalnych musi stanowić co najmniej 10-krotność jego wysokości, a dziś wiatraki mają wysokość po 100-200 m). Ten drakoński przepis całkowicie zablokował rozwój nowych projektów farm wiatrowych na lądzie, co z punku widzenia polskiej gospodarki i odbiorców energii jest nieracjonalne i kosztowne. Bez uchwalenia przez sejm nowelizacji ustawy zaproponowanej przez rząd, umożliwiającej budowę nowych farm wiatrowych, przy przestrzeganiu zasady akceptacji lokalnych społeczności, taniego prądu z wiatru nie będzie”.

– Bez złagodzenia zasady 10H w tym roku, Polska, nasi konsumenci i gospodarka będą mieli ogromne problemy. Niekontrolowane wzrosty cen może powstrzymać jedynie budowa nowych mocy w energetyce wiatrowej na lądzie. W przeciwnym wypadku konsekwencje mogą być dramatyczne, jeżeli chodzi o wzrost kosztów energii, której wytworzenie wiąże się z wysokimi opłatami za prawa do emisji CO2. Jeszcze przed rokiem cena wynosiła ok. 20 euro za tonę CO2, a teraz ponad 60 euro – mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

PSEW dodaje, że cena energii elektrycznej produkowanej w instalacjach OZE takich jak elektrownie wiatrowe jest dziś ponad dwukrotnie tańsza niż w przypadku produkcji energii w konwencjonalnych elektrowniach wykorzystujących węgiel czy gaz. „To w tym momencie najlepsze lekarstwo na wysokie rachunki za prąd” – zapewnia Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej. „Dla przykładu ostatnie, bardzo wietrze dni pokazały, jak wiatr wpływa na zmniejszenie cen energii. Między 21 i 23 września wyjątkowo duża produkcja energii w wiatrakach wpłynęła natychmiast na spadek cen energii elektrycznej – w dwa dni cena podstawowa spadła z 505,32 zł zł/MWh do poziomu 380,52 zł/MWh”.

– W momencie ostatniego rekordu wiatraki na lądzie odpowiadały za jedną czwartą krajowego zapotrzebowania na prąd, co pokazuje jak rośnie ich rola w miksie energetycznym Polski – mówi Janusz Gajowiecki. – Niestety sektor odnawialnych źródeł w Polsce nie wykorzystuje swojego potencjału. Bez zmian w prawie może nie powstać żadna nowa elektrownia wiatrowa. Inwestycje, które dziś wchodzą w fazę budowy, to projekty rozpoczęte jeszcze przed wprowadzeniem wspomnianej zasady 10H. Po wejściu w życie ustawy nie rozpoczęła się praktycznie żadna nowa inwestycja wiatrowa w Polsce.

„Planowana nowelizacja ustawy może odblokować potencjał lądowej energetyki wiatrowej na terenie całego kraju – do 2030 r. powstać może 6–12,5 GW nowych mocy, w zależności od przyjętego scenariusza rozwoju” – szacuje PSEW. „Nakłady inwestycyjne na budowę tych farm sięgnęłyby 30–62 mld zł w ciągu dekady. Wprowadzenie nowych mocy miałoby też olbrzymi wpływ na PKB – jego skumulowany przyrost szacowany jest na 70-130 mld zł do roku 2030. To również szansa na nowe miejsca pracy, których w zależności od scenariusza może w ciągu dekady przybyć od 50 do nawet 97 tysięcy. Natomiast roczne emisje CO2 mogłyby spaść o 42% w 2030 r., w stosunku do roku 2020. Konsekwentna rozbudowa wiatrowych mocy wytwórczych wpłynęłaby również na stabilny rozwój krajowego łańcucha dostaw dla energetyki wiatrowej. Polska gospodarka miałaby dzięki temu szanse na odbudowę swojego potencjału w tym zakresie, które uległo załamaniu w latach 2017 – 2018 na skutek regulacji 10H. O konieczności zasadniczej zmiany w podejściu do energetyki wiatrowej w Polsce jednoznacznie wypowiadają się też coraz częściej przedstawiciele biznesu, odpowiedzialni za modernizację polskiej energetyki. Według Fundacji Instrat uchwalenie nowelizacji ustawy i liberalizacja zasady 10H pozwoli na ponad 25-krotne zwiększenie dostępności terenów pod inwestycje wiatrowe – z obecnych 0,28 proc. do 7,08 proc. powierzchni Polski. Eksperci nie mają też wątpliwości, że dalszy rozwój energetyki wiatrowej pomoże zatrzymać gwałtowny wzrost cen energii elektrycznej. Ministerstwo rozwoju podało, że statystycznie 1 GW mocy wiatrowych obniża koszt 1 MWh nawet o 30 zł”.

Na koniec należy więc zapytać, co dzieje się z planowaną nowelizacją ustawy odległościowej, mającą złagodzić zasadę 10H? Orędowniczką tej nowelizacji była Anna Kornecka, wiceminister w resorcie rozwoju, pracy i technologii. Opowiadała się za nią, odpowiadała za przygotowanie jej projektu przez to ministerstwo, deklarowała, że projekt nowelizacji zostanie opracowany i przyjęty przez parlament jeszcze w tym roku. W czasie jej urzędowania w ministerstwie resort rzeczywiście przygotował projekt zmiany ustawy odległościowej, idący w kierunku znacznego złagodzenia zasady 10H. Przeprowadził też konsultacje społeczne w tej sprawie. Jednak 4 sierpnia tego roku Kornecka została zdymisjonowana, przestała być wiceszefem Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii. Niedługo później tym resortem przestał kierować Jarosław Gowin, gdy Porozumienie opuściło koalicję rządzącą. Gowin, który też opowiadał się za złagodzeniem ustawy odległościowej.

Nowego szefa resortu rozwoju, pracy i technologii nie powołano po dziś dzień. I nie wiadomo, co będzie dalej z projektem nowelizacji ustawy odległościowej. Portal Wnp.pl napisał niedawno, że prace związane z tą nowelizacją po zdymisjonowaniu Korneckiej wyhamowały. Wnp.pl zapytał o przyczynę tego wyhamowania Piotra Uścińskiego, następcę Korneckiej na stanowisku wiceministra rozwoju, pracy i technologii. Uściński odpowiedział, że „muszą wszystko dobrze przeanalizować, tak, żeby ta modyfikacja prawa nie była dla nikogo uciążliwością”. Dodał, że rząd skupia się teraz na Polskim Ładzie, na związanych z nim ustawach, i to jest dla niego obecnie priorytet. – To nie znaczy, że prace w tamtej ustawie nie będą się toczyły, ale one nie są zakończone. Trudno mi jest teraz przedstawiać i obiecywać jakieś terminy – powiedział wiceminister Uściński portalowi Wnp.pl.

Z kuluarów wiadomo, że złagodzenie ustawy odległościowej ma we władzach PiS wielu przeciwników. I że szefostwo tej partii nie pali się do takiej nowelizacji tej ustawy. Mimo, że (to już mój komentarz w tej sprawie) faktycznie pomogłaby ona nie tylko w zahamowaniu wzrostu cen prądu, ale też m.in. w rozwoju wielu gmin wiejskich. To dlatego Związek Gmin Wiejskich RP opowiada się za złagodzeniem ustawy odległościowej. Chodzi m.in. o to, że w świetle obecnych zapisów tej ustawy jeśli ktoś ma grunty w odległości mniejszej od istniejących już wiatraków niż wynikałoby z zasady 10H, to nie może na nich zbudować domu czy przekształcić je na tereny budowlane. Czyli nawet jeśli sąsiedztwo wiatraków mu nie przeszkadza, to i tak nie może koło nich się budować. Wiele osób planowało budować domy na takich gruntach, ale po wprowadzeniu w 2016 r. ustawy odległościowej już nie mogło tego zrobić. To jest absurd, który nowelizacja ustawy odległościowej miała usunąć.  I między innymi dlatego jest ona tak bardzo potrzebna.

Więcej: http://polskiemarki.info/analizy-i-opinie/ladowe-elektrownie-wiatrowe-znow-bedzie-na-nie-w-polsce-boom/

Jacek Krzemiński